Smutek nie chciał mnie opuścić…

Smutek, smutek, smutek… który nie chciał mnie opuścić, odkąd sięgam pamięcią. Stany depresyjne. Wcale nie było mi dobrze z tym usposobieniem, które prowadziło do pustki, strachu, mroku. Dzięki tym rekolekcjom dojrzałam i zrozumiałam, że ten smutek to mur, który oddzielał mnie od miłości, miłosierdzia, nadziei i światła płynącego od Boga przez Maryję. Światło płynące z Ewangelii, mądre słowa przekazane nam przez świętych, błogosławionych i pełnych wiary ludzi, otwierały moje serce na bezmiar Bożej i Maryjnej miłości. Światełka Nadziei, że mogę żyć w radości, nadziei, zaufaniu i bez strachu, kiedy oddam się cała Matce Bożej i Jej Synowi.

Modlę się, abym w końcu, mając już 50 lat, zaczęła żyć w pełni, będąc dzieckiem Bożym w rękach Maryi. W tym miejscu i czasie. Wśród tych ludzi, którzy idą razem ze mną przez życie.

Tota Tua!

Liliana