Wielokrotnie plułem Bogu w twarz...
Szczęść Boże
Nigdy nie myślałem o Maryi jak o Matce. Była Królową Świata, Królową Rodzin, ale nie była dla mnie Matką. Nie traktowałem Jej z należytą czcią, nie modliłem się do Niej zbyt często, nie wzywałem Jej imienia w potrzebach. Nie praktykowałem modlitwy różańcowej. Uczę się wszystkiego, po prostu uczę się Maryi. Nie wiem tak naprawdę dlaczego zdecydowałem się na udział w rekolekcjach, skoro Maryja była gdzieś tam , na pewno nie przy mnie, na pewno nie w moim sercu. Nie musiałem czekać na pierwsze owoce zbyt długo, bo już pierwszego dnia doświadczyłem, że coś zaczyna pękać, że zaczynam dostrzegać i rozumieć co traciłem.
W ciągu swojego życia wielokrotnie plułem Bogu w twarz, tarzałem się w grzechach ciężkich, niszczyła mnie pornografia. Zostałem uwolniony tak po prostu, jakby łaska przecięła linę, która spętała mnie na moje własne życzenie. Droga z Jezusem i Maryją pokazała mi, że kiedy zły duch próbuje mnie kusić, zastawiać na mnie sidła, to ja mogę w tym czasie duchowo wzrastać. Ofiarować walkę z pokusą w dowolnej intencji- zatwardziałych grzeszników, czy dusz czyścowych. W moim sercu złożona została wielka miłość i troska za zmarłych, którzy pokutują za swoje nędzne życie, nie mogąc przy tym uczynić dla siebie nic. Dawniej myślałem, że przecież na to zasłużyli, niech cierpią, co mnie to obchodzi. Jak szatańskie były to myśli. Czy serce deklarujące się jako serce chrześcijanina może trwać niewzruszone na myśl o tych biednych, niewyobrażalnie cierpiących duszach? Mogę im pomóc, ty możesz im pomóc. Jedno drobne umartwienie, modlitwa… Maryja uwrażliwia serce, które zaczyna pragnąć dobra dla innych. Maryja daje serce nowe, wrażliwe, współczujące, miłosierne, troskliwe. Jak dobrze mi z nowym sercem.
Mateusz