Jestem niecierpliwą choleryczką, cierpiącą na potężną nerwicę lękową...

Jestem niecierpliwą choleryczką, cierpiącą na potężną nerwicę lękową, która nie ufa właściwie nikomu, nawet sobie. Boję się zawsze, wszystkiego i o wszystkich, a jak nie mam powodu do obaw, to boję się tego, że się nie boję. Ponieważ nie ufam nikomu, więc wszystko robię sama i liczę tylko na siebie. Jestem niecierpliwa, więc efekty muszę widzieć już i natychmiast. Nie kontroluję swoich emocji, po czym mam potężne wyrzuty sumienia. Bałam się oddać Niepokalanemu Sercu Maryi, bo to oznaczałoby, że w zaufaniu miałabym przyjąć to co od Boga otrzymam, miałabym przestać robić wszystko po swojemu. Ja? Nie wiem jakim cudem się zdecydowałam. Rekolekcje uświadomiły mi, że krzyż zawsze był, jest i będzie w moim życiu. I że to właśnie moja natura, niecierpliwość i nieufność czyni go jeszcze cięższym, że dlatego nie daję rady, bo niosę go sama. Zadałam sobie pytanie, czy nie lepiej zaufać Matce Bożej i oddać się Jej? Poprosić, żeby uwolniła mnie od moich „kajdan”? Nawet jeśli mój krzyż stanie się większy, to przecież będzie lżejszy, gdy Jezus i Maryja pomogą mi go nieść. A Bóg nie ześle ciężaru, którego nie dam rady udźwignąć. Uczę się odczytywać znaki Boże. Do tej pory zawsze się dręczyłam, czy na pewno pochodzą od Boga, czy może szatan mnie zwodzi. Uczę się zaufania do Jezusa i Maryi. Uczę się postawy „Jezu, Ty się tym zajmij”. I już widzę, że to działa. Nie miałam śmiałości nawiązać z Bogiem relacji. Ja, taki nikt będę Mu głowę zawracać. Inni mają większe problemy, oni są ważniejsi. Rekolekcje sprawiły, że zbliżając się do Maryi zbliżyłam się również do Trójcy Świętej- to stało się automatycznie. Maryja zawsze była gotowa mi pomóc, to ja nie widziałam Jej gotowości i miłości. „Co chcesz, abym ci uczynił? (…) Panie, żebym przejrzał” 

Uczestniczka